Lopez Mausere
Zmarł na cholerę
Jackowi Podsiadło
Serce wysiadło
Za duże miał
Od środka go zjadło
Świetlickiego Marcina
Wykończyła rodzina
Zas Ziggy’ego Stardusta
Do zębów pasta zatruła
Skonał w bólach
Największym poetą Jestem zatem ja
Koronkiewicz Wojciech Maria
Komornik
Gdy nie masz pieniędzy i nie chce Cię nikt.
Wtedy przychodzi kto? Pan komornik!
Zabiera meble, wyrzuca z chatki
Oj lepiej jest jednak płacić podatki
Przepis na metafizyczny pasztet
Kubek mleka Matki Boskiej
Cztery jajka czarnej nioski
Trochu grochu, ogon wieprza
A natchnienie brać z powietrza
Dodać powszedniego chleba
Zmieszać wszystko, utrzeć trzeba
Zawsze w lewo, nigdy w prawo
Nie jest bowiem to zabawą
Eus deus kokcygeus
Potem w rondlu piec należy
Przez około pięć pacierzy
I zapalić trzy gromnice
By świeciły na miednicę
Z której będziem smacznie jeść
I to wszystko. Koniec. Cześć.
Co? Nie wyszło? O cholera!
Zapomniałem o selerach!
I cytacie z Mateusza!
Biję zatem się po uszach.
Kiedy przyjdą pierwsi goście
Opowiedzcie im o poście.
(o „Metafizycznym pasztecie” w prywatnym liście do mnie Czesław Miłosz napisał „Pana wiersz w Kartkach jest niezły”)
Raport z Obserwatorium Snów,
sporządzony pieczołowicie
pod koniec słonecznego października.
Tajne.
W jednej ze studzienek kanalizacyjnych
na głębokości 2,6m pojawiła się syrena
istota pół kobieca pół rybia.
Przemytnicy przewożący alkohol radiowozami twierdzą,
że jest to gatunek augustowski i należy
mieć się na baczności. Obserwując
owego osobnika, nie bez pewnej przyjemności
zresztą, zauważyłem, że wciąga on do swych
głębin przedmioty różnego autoramentu, oraz
że nigdy niczego nie oddaje. Byłem świadkiem
kiedy syrena wołała coś do ekspedientek w
sklepie z kosmetykami, ale one jej nie
słyszały, ponieważ syrena, która zakochawszy
się w mężczyźnie porzuci wodne odmęty
zaczyna się starzeć i przestaje słyszeć
wołanie swych sióstr. Jest to zresztą gatunek
bardzo kochliwy, co niestety powoduje iż
grozi mu całkowite wymarcie. W jaki
sposób rozmnażają się piękne syreny
zupełnie nie wiadomo, udało mi się natomiast
zamienić z owym stworzeniem kilka
słów w języku rosyjskim
Trzy razy zakonnica, dwa razy Kazanecki
„Miasto jak pies waruje przy moim oknie”
niezły początek wiersza, ale potem gorzej
już poszło mistrzu białostocki, nie pomoże
fakt, iż wczoraj Cię widziałem, a nie żyjesz
lat kilka i widzieć Cię nie mogłem, książkę
Twoją kupiłem i teraz czytam szukając
znaku, który chciałeś mi przekazać przez swe
ukazanie na ulicy, może o tą zakonnicę
chodziło, co ją trzy razy dzisiaj napotkałem
na swej drodze i trzy razy przez lewe ramię
spluwałem, zgiń przepadnij, a ostatnim razem
kurwa mac dodałem, bo stara była i brzydka
i do przychodni lekarskiej wchodziła,
nieszczęście murowane, śmieje się Kaśka
ze mnie „Weź szczepionkę” mówi idąc obok
„Wyprowadź na smyczy stół ze swego domu”
pisze poeta Wiesław w wierszu „Jesień”
a dzisiaj Słońce weszło w znak Raka i lato
się zaczęło, ale nie wyjdę dziś na miasto,
bo zakonnicy się boję i nie ma stołu w moim domu
i nawet tego wiersza nie ma czytać komu
Jak się poeta Lipszyc z prozaikiem Giedrowiczem zwarli
Był sobotni ciepły wieczór.
W klubie Jazzgot w Warszawie
trwała jakaś impreza literacka.
I podszedł do mnie prozaik Giedrowicz
- Jak to jest – powiedział-
że to właśnie ja zawsze do Ciebie
pierwszy podchodzę, a ty do mnie
nigdy nie podejdziesz?
Po czym poznał mnie z jakąś laską.
Co na polonistyce studiuje,
a chciałaby na aktorstwie.
Spódnicę miała rozciętą, aż po same pachy
- Siedzisz przy stoliku z Lipszycem?
- zapytał mnie prozaik Giedrowicz
- to pozdrów go ode mnie.
No i pozdrowiłem
- To on tu jest? – zapytał poeta Lipszyc
Po czym wstał, rozejrzał się dookoła
I poszedł w kierunku Giedrowicza.
Początkowo wyglądało, jakby się objęli
i trwali tak przez chwilę
w przyjacielskim uścisku
Ale potem poeta neolingwista
Ściągnął prozaika na podłogę
Leżeli tam objęci,
Na chwilę się od siebie uwolnili.
I znów się zwarli.
Prozaik kopnął poetę.
Ale potknął się.
I zarobił z piąchy.
Wywrotka.
Znów się zwarli.
Podbiegli koledzy.
- No co wy chłopaki?
Zawołali i rozdzielili walczących
Tak oto, droga publiczności nie wiemy niestety
Jak się zakończyła odwieczna walka poezji z prozą
|